sowie

Wydarzenia historyczne, historia, dawne dzieje Wałbrzycha i okolic

Ostatnio komentowane
Publikowane na tym serwisie komentarze są tylko i wyłącznie osobistymi opiniami użytkowników. Serwis nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za ich treść. Użytkownik jest świadomy, iż w komentarzach nie może znaleźć się treść zabroniona przez prawo.
Data newsa: 2008-01-16 14:28

Ostatni komentarz: JA BYM TYLKO CHCIAł ZWRóCIC UWAGE TAKIEJ MłODEWJ KELNERCE NIE WIEM JAK ONA SIE NAZYWA TAKA BLONDYNKOA. DZIEWCZYNO MNIEJ TROCHE POWAGI I GODNOSCI BO ZACHOWUJESZ SIE STRASZNIE I JESTES BARDZO NIE MILA W STOSUNU DO KLIJETOW. TYLE
dodany: 2009.05.11 18:26:44
przez: staly klijet
czytaj więcej
Legenda o Kwaterze Hitlera w Górach Sowich (cz. III)
2008-02-19 14:22

Zagadkową inwestycją militarną III Rzeszy w Górach Sowich zainteresowała się w1964 roku warszawska gazeta „Kulisy. Express Wieczorny”. Pod jej auspicjami we współpracy z „Żołnierzem Wolności” oraz Główną Komisją do Badania Zbrodni Hitlerowskich zorganizowana została kilkunastoosobowa wyprawa w Góry Sowie złożona z żołnierzy saperów i specjalistów grotołazów. Okazało się, że ten spontanicznie zaimprowizowany rekonesans zrobił piorunujące wrażenie na uczestnikach. W zamieszczonym na pierwszej stronie artykule pod tytułem „Czy kryptonim „Wielka Sowa” kryje w sobie tajemnicę Wunderwaffe von Brauna ?” czytamy: „po przeczesaniu terenu o przestrzeni kilkunastu kilometrów zlokalizowanych zostało19 wejść i otworów podziemnych tuneli, zamaskowane i ukryte w lasach, prowadzące w głąb ziemi sztolnie, prostokątne bunkry wielkości kamienicy wbudowane w ziemię, sztuczny las posadzony w beczkach dla zamaskowania terenu, pozostałości obozowych baraków, resztki wysadzonych budynków, wykopy, nasypy, bunkry. Samo przejście labiryntu, a raczej szachownicy podziemnych korytarzy, gdyż przecinają się one ze sobą pod kątem prostym i dokładne ich zbadanie – to robota na wiele tygodni dla kilku takich grup jak nasza. A przecież warto by jeszcze spróbować usunąć z drogi przeszkody i przynajmniej w kilku miejscach przebić się przez zwały kamiennego gruzu, w głąb zasypanych podziemi, aby przekonać się, co usiłowali ukryć przed ludzkim okiem ci, którzy je zawalili.”


I dalej bardzo znamienna refleksja autorów artykułu:
„Jedno jest pewne: jeżeli hitlerowski przemysł zbrojeniowy wyczerpawszy niemal wszystkie rezerwy stali i betonu na budowę wału atlantyckiego i umocnień na wschodzie, podjął się zakrojonej na tak wielką skalę budowy podziemnych i naziemnych instalacji urządzeń wojennych, to musiała to być na pewno sprawa o pierwszorzędnym znaczeniu strategicznym.”
Trzeba z uznaniem i podziwem odnieść się do wniosków grupy autorów artykułu, B. Świątkiewicza i B. Węgierskiego, którzy nie ulegli pogłoskom o kwaterze Hitlera w Górach Sowich. Z obserwacji poczynionych przez grupę poszukiwaczy wynikało jasno, że tak szeroko zakrojona i z takim rozmachem prowadzona inwestycja musiała służyć znacznie poważniejszym celom.
Duża część artykułu w „Kulisach” poświęcona jest makabrycznym warunkom, w jakich wykonywane były roboty górnicze i budowlane przez dziesiątki tysięcy najpierw jeńców wojennych z całej Europy, a następnie więźniów obozu koncentracyjnego Gross Rosen. Cytowane są listy Czytelników, byłych więźniów pracujących przy drążeniu podziemnych tuneli w Górach Sowich, którym cudem udało się uratować życie.

 

Interesujące jest zakończenie artykułu, w którym odkrywamy zagadkę zasygnalizowaną w jego tytule, a dotyczącą tajemnicy Wernhera von Brauna:
„Jest pewien człowiek w Ameryce, który mógłby uchylić rąbka tajemnicy i powiedzieć, jakim celom służyły instalowane tu żelazo-betonowe urządzenia. Znamy jego adres i wiemy, że dalej interesuje się tymi sprawami, i pracuje w tym samym zawodzie - na innym terenie. Tym człowiekiem jest Werner von Braun, dyrektor techniczny paliw płynnych i wyrzutni rakietowych w Peenemünde, generalny dowódca i ekspert od tych spraw w czasie wojny w Trzeciej Rzeszy Hitlera, a obecnie obywatel amerykański, zamieszkały w stanie Alabama i będący na usługach USA.
On wie na pewno, jakie założenia kryły się pod kryptonimem „Grosse Eule” (Wielka Sowa) i my wiemy z historii, że Wudrwaffe von Brauna nie uratowała Niemiec hitlerowskich od ostatecznej klęski.”
Możemy się domyślić, że nie było takich możliwości, by dotrzeć i cokolwiek wydobyć od pracującego wówczas dla Amerykanów niemieckiego naukowca von Brauna. Był to czas „zimnej wojny” pomiędzy Wschodem i Zachodem, a tajemnice hitlerowskich planów produkcji zbrojeniowej chronione są przez wszystkie wywiady państw zainteresowanych do dziś, mimo że mamy już NATO i Wspólnotę Europejską.

 

Ale „Kulisy” nie zrezygnowały tak łatwo z interesującego tematu – zagadki: co się kryje w tajemniczych podziemiach Włodarza. W kilka lat później, w 1971 roku przybyła tutaj następna grupa wywiadowcza, tym razem złożona z uczniów IV Liceum Ogólnokształcącego nr 5 w Warszawie oraz członków klubu turystyki pieszej „Nietoperz” z Wałbrzycha. Akcja „Sowa 71” miała na celu penetrację i sporządzenie planów podziemi w Walimiu i okolicach oraz zebranie materiałów na temat przemysłu zbrojeniowego III Rzeszy. Głównym organizatorem ekspedycji był młody licealista z Warszawy, Zbyszek Dawidowicz, zainspirowany artykułami na ten temat w stołecznej prasie. To właśnie jemu w dużej części poświęciła obszerny artykuł w „Kulisach” Lilianna Olchowik. Oto co dowiadujemy się o efektach tej wyprawy, która rozpoczęła się 26 czerwca z udziałem 13 uczestników, zaopatrzonych w niezbędne narzędzia i sprzęt prze Ligę Obrony Kraju.:
„Spędzili w Walimiu ponad miesiąc. Udało im się przy pomocy Kazimierza Fedorowicza, przewodniczącego Koła ZBoWiD w Walimiu, który praktycznie sam usiłuje opiekować się olbrzymim terenem, przemierzyć kilkadziesiąt kilometrów tuneli. Odkryli nieznane jeszcze odcinki lochów na zboczu Jawornika, dotarli do komory składającej się z trzech sal, w której gazowano więźniów spalinami, mierzyli głębokość sztolni ukrytych w lesie, zbierali relacje mieszkańców okolicznych miejscowości, troskliwie zabezpieczali każdy ślad męczeństwa więźniów drążących ongiś fortecę.”
Zbyszek Dawidowicz miał wielkie plany zabezpieczenia i ochrony miejsc, gdzie prowadzone były roboty w kompleksie „Riese”. Ale wcześniej chciał studiować historię na Uniwersytecie, później dopiero zająć się tajemnicą Gór Sowich. Czy pozostał wierny swej młodzieńczej pasji nie wiemy. Wiemy, że sprawa wymagała działań natychmiastowych. Nie podjęto ich wkrótce po zakończeniu wojny, wręcz odwrotnie, działy się tu rzeczy, które można uznać za następny zakonspirowany, tajemniczy, niewytłumaczalny splot wydarzeń. Oto co możemy przeczytać w zakończeniu artykułu:
„W roku 1947 zaczęto usuwać ślady po byłych obozach koncentracyjnych – zeznaje Kazimierz Fedorowicz – Robili to ludzie z terenowego przedsiębiorstwa zajmującego się jakimiś poszukiwaniami. Wśród nich był inż. Dalmus – Niemiec, Witkowski Anders lub Andres. Robiono to bardzo szybko. Usunięto wszystkie baraki, ponad 16 żelbetonowych bloków SS-mańskich z Jugowic Górnych. Porozbierano baraki z materiałami budowlanymi, a natomiast pozostawiono sam materiał.
Zagadka Gór Sowich nie kończy się więc z końcem wojny, wręcz przeciwnie, wydaje się gmatwać. Dlatego też brak jakichkolwiek długotrwałych i systematycznych działań zmierzających do jej wyjaśnienia martwi i niepokoi”.

Anthony Dalmus, to postać niezwykle zagadkowa i charakterystyczna To mistrz kamuflażu. Będąc na usługach wywiadu niemieckiego udało mu się pozyskać zaufanie naszych władz bezpieczeństwa. Dzięki temu osiągnął to, co zamierzał, skutecznie pozacierał ślady wielkiej inwestycji militarnej, dla Polaków tworząc atrakcyjną fikcję o budowie kolejnej kwatery Adolfa Hitlera w Górach Sowich.

Stanisław Michalik, „Głos Głuszycy”



Wróć
dodaj komentarz | Komentarze: